aaa4
Dołączył: 28 Lip 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 17:55, 01 Sie 2017 Temat postu: pedicure |
|
|
-Cos wymysle - szepnal. - W koncu to ja stworzylem tych lotrow. Byloby smieszne, gdybym nie
potrafil sie ich pozbyc. Twoj ojciec ma pewien pomysl, ale...
Meggie podniosla zalzawiona twarz i spojrzala na niego pelna nadziei. Ale stary pisarz potrzasnal glowa. 301
-Pozniej. Najpierw mi wyjasnij, czego Capricorn chce od twojego taty. Chodzi o jego kunszt lektorski? Meggie skinela glowa, ocierajac lzy.
-Chce, zeby Mo sprowadzil mu kogos, starego przyjaciela... Fenoglio podal jej chustke. Wypadlo z niej kilka okruchow tytoniu, kiedy wycierala nos.
-Przyjaciela? Capricorn nie ma przyjaciol... - Fenoglio zmarszczyl czolo. I nagle gleboko wciagnal powietrze.
-Kto to taki? - spytala Meggie niespokojnie, ale Fenoglio zamiast odpowiedzi otarl jej lze z policzka.
-Ktos, kogo, mam nadzieje, spotkasz tylko na kartkach ksiazki - odparl po chwili wymijajaco. I zaczal chodzic po celi. - Capricorn wkrotce wroci. Musze sie zastanowic, jak mam z nim rozmawiac.
Ale Capricorn nie wrocil. Na dworze zrobilo sie ciemno, ale nikt po nich nie przyszedl. Nie dostali nawet nic do jedzenia. Zrobilo sie zimno, gdy chlodne nocne powietrze zaczelo wpel-zac przez otwor w scianie. Usiedli na twardej podlodze, ramie przy ramieniu, aby sie wzajemnie ogrzac.
-Czy Basta nadal jest tak zabobonny? - spytal w pewnej chwili Fenoglio.
-Tak, bardzo - odrzekla Meggie. - Smolipaluch czesto go wysmiewa z tego powodu.
-To dobrze - mruknal Fenoglio. Ale nic wiecej nie powiedzial. 33
Sluzaca Capncorna
Poniewaz nigdy nie widzialem ojca ani matki, ani zadnej ich podobizny (w owych czasach nie wiedziano jeszcze nic o fotografii), moje pierwsze wyobrazenie o rodzicach i o ich wygladzie wiazalo sie, nie wiadomo czemu, z ich nagrobkami. Ksztalt liter na kamieniu nagrobnym mego ojca nasunal mi dziwaczna mysl, ze byl to krepy, kwadratowy mezczyzna o ciemnych wijacych sie wlosach. Z rodzaju i charakteru liter napisu: "A takze Georgiana, malzonka powyzszego" wyciagnalem dziecinny wniosek, ze moja matka musiala byc piegowata i slabowita. Charles Dickens, Wielkie nadzieje
Smolipaluch wyruszy! w droge, gdy noc nie chciala juz stac sie bardziej czarna. Niebo wciaz zasnuwaly chmury, nie bylo widac ani jednej gwiazdy, tylko od czasu do czasu zza [link widoczny dla zalogowanych]
chmur wylanial sie blady przezroczysty ksiezyc, niczym plasterek cytryny w atramentowym morzu. Smolipaluch byl zadowolony z tych ciemnosci, ale chlopiec wzdrygal sie za kazdym razem, gdy galazka smagnela go po twarzy.
-Do diabla, powinienem zostawic cie z kuna! - zdenerwowal sie Smolipaluch. - Gotow jestes nas
zdradzic, tak glosno
Post został pochwalony 0 razy
|
|